Junior Jankowski

poniedziałek, października 01, 2007

Lilypie 1st Birthday Ticker

Deser dla niemowląt z kawałkami szkła

W słoiczku jabłkowo-brzoskwiniowego deseru firmy Gerber matka ośmiomiesięcznego Kubusia z Gdyni znalazła dwa ostre kawałki szkła. Tylko czujność matki zapobiegła tragedii.

Firma Gerber sprawdza, kto zawinił, jednak nie chce przyznać, gdzie trafiły słoiczki z tej samej partii. Dziennikarzom serwisu "Naszemiasto.pl" mudało się ustalić, że można je znaleźć na półkach w sklepach całej Polski.

Agnieszce Liberze, matce Kubusia, jeszcze do tej pory trzęsą się ręce, gdy opowiada, co przydarzyło się jej kilka dni temu. Zdenerwowany ojciec – Dariusz Libera pokazuje nam kawałki szkła znalezione w pokarmie dla niemowląt. – Dotąd produkty Gerbera uważaliśmy za bezpieczne. Kupiliśmy jak zwykle w sklepie słoiczek jabłkowo-brzoskwiniowego deseru i chcieliśmy nakarmić Jakuba – opowiada Agnieszka Libera.

Kobieta otworzyła hermetycznie zamknięty słoiczek i zamarła: z papki wystawał kawałek ostrego szkła długości około centymetra. A obok niego jeszcze jeden – mniejszy. Lekarze nie mają wątpliwości. – Gdyby szkło wbiło się w okolice przełyku, mogłoby dojść do tragedii. Konieczna byłaby wówczas operacja. Dostęp do przełyku jest bardzo utrudniony, więc zabieg byłby wyjątkowo niebezpieczny – załamuje ręce pediatra Arleta Mikulska.

Felerny słoiczek w piątek został wysłany do producenta – firmy Alima-Gerber w Rzeszowie. Przedstawiciele Gerbera wymijająco tłumaczyli reporterom: – Jak tylko otrzymamy próbki, przeprowadzimy ekspertyzy. Po ich wykonaniu konsument otrzyma szczegółowe wyjaśnienie – mówi Katarzyna Gołojuch z Alimy-Gerber SA. Kubuś miał szczęście, innym dzieciom może go zabraknąć.

Państwo Liberowie z Gdyni byli pewni, że produkty firmy Gerber są zdrowe i bezpieczne dla dzieci. Zmienili zdanie, gdy w jednym ze słoiczków z deserem jabłkowo-brzoskwiniowym, którym chcieli nakarmić swojego ośmiomiesięcznego syna, znaleźli ostre odłamki szkła. – Więcej już produktów tej firmy nie kupimy – twierdzi Agnieszka Libera, mama malutkiego Jakuba, który omal nie zadławił się centymetrowym kawałkiem szkła, jakie tkwiło w papce.

– Deser kupiliśmy jak zwykle w sklepie, wstąpiliśmy na obiad do restauracji i przy okazji chcieliśmy nakarmić synka. – Kiedy pani karmiąca dziecko znalazła w słoiczku szkło, natychmiast zrobiła się blada jak ściana – relacjonuje Bożena Kułakowska, kucharka z restauracji Familijnej, gdzie omal nie doszło do dramatu. – Podbiegliśmy wszyscy do jej stolika, bo nie mogliśmy uwierzyć, że to w ogóle jest możliwe. Oglądamy słoik. Jest cały. Jednak znajdujące się w środku kawałki szkła wyglądają identycznie jak szkło, z którego zrobiony jest słoiczek. Są ostre, ale ledwo widoczne w gęstej papce.

O sprawie Agnieszka Libera za pośrednictwem dziennikarzy informuje powiatowego rzecznika konsumenta. Ten lakonicznie stwierdza, że konsumentom przysługuje prawo do wymiany wadliwego towaru i kieruje ją do Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Tam z kolei odsyłają nas do gdańskiego oddziału Państwowej Inspekcji Handlowej.

– Konsument musi się do nas zgłosić, abyśmy podjęli jakiekolwiek działania – mówi Waldemar Kołodziejczyk, rzecznik gdańskiego oddziału PIH. – W najbliższym możliwym terminie pobieramy z danej partii towaru próbki do kontroli. Jeżeli stwierdzimy nieprawidłowości, zlecamy dalszą kontrolę, już u producenta. Agnieszka Libera kontaktuje się więc z producentem niebezpiecznego deseru.

– Rzeczywiście, w ubiegły poniedziałek otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące szkła w słoiczku – mówi Katarzyna Gołojuch, kierownik działu centrum informacji dla rodziców Alima-Gerber SA. – We wtorek przedstawiciel handlowy naszej firmy skontaktował się z konsumentem, aby odebrać zareklamowany produkt w celu wykonania odpowiednich badań. Jednak, mimo wcześniejszych ustaleń, konsument przesunął termin spotkania na czwartek. Słoik wraz z zawartością trafił więc do przedstawicieli firmy, a w piątek został wysłany pocztą kurierską do siedziby Alima-Gerber, do Rzeszowa.

Dopiero po ekspertyzach zarząd firmy zdecyduje, co dalej robić. Na razie ze sprzedaży nie wycofano innych deserów z tej samej partii. Przedstawiciele Alima-Gerber nie zdradzają ile ich było. Wiadomo natomiast za to, że trafiły one do różnych miast w całej Polsce. Przedstawiciele firmy Alima-Gerber SA twierdzą, że maszyny pracujące na ich linii produkcyjnej to najlepszy dostępny obecnie sprzęt.

Według nich jakość produktów i ich opakowań sprawdzana jest na każdym kroku. Specjalne urządzenia testują same opakowania i odrzucają te wadliwe. A jednak wpadka się zdarzyła. Czy ta była pierwsza? Nie wiadomo. Firma zasłoniła się tajemnica handlową, gdy pytaliśmy o podobne wpadki w przeszłości. – Nie zależy nam na żadnym odszkodowaniu – mówi Agnieszka Libera, matka Jakuba. – Chcemy to nagłośnić, żeby uprzedzić innych rodziców, by szczegółowo oglądali każdą łyżeczkę z posiłkiem dla niemowlaka, zanim trafi do jego ust.

Piotr Weltrowski

za:
http://wiadomosci.wp.pl/

http://online.dziennikbaltycki.pl/
http://gdansk.naszemiasto.pl/

Etykiety: